niedziela, 31 marca 2013

Wielkanocnie...

Hej, hej!
Dzięki za wszystkie życzenia i odwiedziny:)
Święta w pełni, spotkaniom w gronie rodziny nie ma końca, co chwilę coś podjadamy, odpoczynek...
Cieszmy się tym czasem spędzonym z bliskimi, ich obecnością, beztroską i radością, wtedy, kiedy jest na to czas...Zostawmy rzeczy błahe i nieważne na boku, ucieszmy się najbliższymi, tym że są obok nas...
Enjoy!!!
Koszyczek-prezent od dobrej duszy, która chyba czyta w moich myślach i wie, o czym marzę...
Już nawet oglądałam tutorial poświęcony robieniu takich koszyczków, a tu za dwa dni dostaję takie oto cudo:)
Uwielbiam nakrapiane jajeczka, małe, takie jak przepiórcze...W połączeniu z piórkami są dla mnie wystarczającą dekoracją:) 
Barwinek zdominował Wielkanocne w tym roku:)
Na koniec rodzinny mix:)
 Miłego rodzinnego świętowania Wam życzę!
No i mokrego Dyngusa:)
Marta

piątek, 29 marca 2013

Moje pomysły na Wielkanoc - mazurek:)

Witajcie kochani w przeddzień Świąt Wielkiej Nocy!!!
Patrząc za okno trudno uwierzyć, że to właśnie TE święta...Wielkanoc kojarzy nam się z początkiem wiosny, ze słońcem, wszystko budzi się do życia, a tymczasem za oknem śnieg, wiatr i chumra goni chmurę:(
I choć nie należę do ludzi, których nastrój determinują warunki zewnętrzne, to muszę przyznać, że i ja mam już dosyć tego zimna, puchowej kurtki, odśnieżania samochodu czy ubierania i rozbierania dzieci ze śniegowców, rękawiczek i czapek!!!
Powtarzam uparcie za Wojtkiem Waglewskim słowa piosenki "Myślę sobie, że ta zima kiedyś musi minąć..." , zaciskam zęby i zmieniam wystrój naszego mieszkanka, wprowadzając akcenty wiosenno-świąteczne:) Niech chociaż we wnętrzu zagości ta wiosna!
Ale o tym w następnym poście:)
Dzisiaj mazurek wielkanocny, łatwy i prosty w przygotowaniu, pokusa, której nie oprze się żaden z domowników:)
Przepis banalnie prosty:

Ciasto:
(proporcje na niedużą formę, taką ok. 20cm/30cm)
300 g mąki
50 g cukru
250 g pokrojonego w kostkę masła + do smarowania formy
1-2 łyżeczki wody

1.Przesianą mąkę, cukier i masło zagniatamy na stolnicy do momentu uzyskania jednolitej masy (na początku ciasto może się wydawać zbyt sypkie, ale po jakims czasie wszystko ładnie się połączy) 
2. Wkładamy do lodówki na ok.30 min, po czym wyjmujemy i wykładamy formę (ja wyłożyłam blachę papierem, ale jeśli będziecie używać formy ceramicznej to wysmarujcie ją masłem i wysypcie bułką tartą).
3. Spód mazurka pieczemy ok 15-17 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.

Masa:
1 puszka słodzonego mleka zagęszczonego (może być też gotowa masa kajmakowa)
3 łyżki dobrego kakao
3 łyżki masła
2 łyżki spirytusu

1. Mleko gotujemy ok 1 godziny w garnku z grubym dnem (ten etap pomijamy, jeśli używjemy gotowej masy kajmakowej:)
2. Po godzinie wymujemy, studzimy i ostrożnie otwieramy.
3. W oddzielnym rondelku mieszamy masę kajmakową z kakao, masłem i spirytusem.
Wykładamy na wystudzony spód mazurka i dekorujemy według uznania:)

Te mini-mazurki to świetny pomysł na świąteczny prezent dla mamy, siostry czy teściowej:)

Nasze mazurki dekorowaliśmy z Jankiem bardzo prosto: migdałami, skórką pomarańczową i rodzynkami, ale oczywiście można byłoby się pokusić o bardziej artystyczne wzory:)

Polecam wszystkim, nawet zapracowanym mamom dwójki urwisów;)
P.S. Oczywście trzeba być świadomym, że jeden mini-mazurek "poświęcamy" w całości maluchom i ich inwencji twórczej...Zdjęcia tego "maluchowego" mazurka wprawdzie nie zrobiłam, ale był szalenie kreatywny;))))
Wracam do dalszych świątecznych przygotowań, a przede wszystkim do porządków!
Ściskam Was wyjątkowo cieplutko!!!!
Marta

wtorek, 26 marca 2013

Kartki świąteczne:)

Święta tuż, tuż, więc ruszyła produkcja kartek wielkanocnych:)
Znacie już mnie i moje upodobanie do minimalizmu tudzież permanentny brak czasu, więc liczę się z tym, że wytrwane "scarpperki" nie zachywcą się moimi ascetycznymi pracami. Mam nadziejęjednak, że spodobają się adresatom, bo wiadomo, że od serca, że po nocach robione, że z miłości....
Motyw przewodni to króliczki i pisanki:)
Jak zwykle liczę na priorytetowe potraktowanie moich przesyłek przez Pocztę Polską (szczególnie tych wysłyłanych poza granice naszego kraju:)
A te króliczki z pomponikami to pomysł Madzi:
Pisanki, koronki, kokardki  - standardowo:)
Zmykam, bo czas goni, a oczy same mi się zamykają:)
Buziaki dla Was!
Witam nowych odwiedzających, dziękuję za przemiłe komentarze! Cieszę się, że niektóre moje pomysły czy przepisy są dla Was wskazówką, pomocą!
Ściskam Was cieplutko i do zobaczenia wkrótce:)
Marta

niedziela, 17 marca 2013

Trudno BEZ nich żyć....

Są małe, chrupiące i przesłodkie:)
Uwielbiam je i mogę pochłonąć każdą ilość:)
Zupełnie przypadkiem zrobiłam je dzisiaj, po raz pierwszy i się udały...
BEZY, bo o nich mowa, zachwyciły dzisiaj mnie i moich chłopaków swoją kruchością, zjadaliśmy jeszcze lekko ciepłe...
Przepis jest banalnie prosty:
  • 4 białka
  • 200 gram cukru
  • szczypta soli
Białka ze szczyptą soli ubijamy na sztywną pianę, stopniowo dodajemy cukier i miksujemy aż cukier się rozpuści. Napełniamy szprycę (lub - tak jak w moim przypadku - woreczek do mrożonek z uciętym "dziubkiem") i formujemy nieduże bezy na blasze wyłożonej papierem.
Pieczemy w temperaturze 110 stopni przez ok. 60-100 minut (im większe bezy, tym dłużej)

Najbardziej się ucieszyłam, ze wyszły w środku kruche:)

 Mi najbardziej pasują do kawy lub zielonej herbaty:)

I przy okazji "zabytkowa" patera mojej mamy została pięknie wyeksponowana:)
I jak zwykle, gdy robię zdjęcia, zaraz przytupta mój mały pomocnik-podjadacz:)
Ostatnio rozbawił mnie, gdy usypialiśmy: jak zwykle przy usypianiu monotonnym głosem opowiadam bajkę, coraz bardziej ściszając głos....I gdy już prawie szeptem kontynuuję opowieść mój na wpół spiący Adaś mruczy do mnie: Pogłoś mamo!!!!
Buziaki dla Was:))))
M.

sobota, 16 marca 2013

Czekoladowe fondue

Macie tak czasem, że przychodzą goście i trzeba na szybko wymyślić jakiś deser?
Zamiast po raz kolejny wyjmować paczkę delicji czu jeżyków sięgnijcie po gorzką czekoladę!
Zawsze mam w domu tabliczkę, bo jest to ten rodzaj słodyczy, po który moi chłopcy raczej nie sięgają...
Czekoladę roztapiamy, dodajemy do tego pokrojone owoce, wafelki, pianki i czekoladowe fondue gotowe!
Nabijamy na widelczyk cząstki owoców lub wafelki i zaczynamy rozkoszne paplanie się  w czekoladzie:)mniam.......
Kiedyś użyłam mlecznej czekolady i dla nas była to zdecydowanie za słodka wersja:)
Niech żyją samoprzylepne taśmy ozdobne - w kilka minut zmieniają zwykły tealight w elegancką świeczuszkę:)
Ściskam Was cieplutko!!!!!!!

wtorek, 12 marca 2013

Czas relaksu...

Hej, hej kochani!!!!
Jak widać piszę w środku tygodnia, więc nie jest źle:)
Powiedziałabym nawet, że bardzo dobrze (och, odpukuję, żeby nie zapeszyć), bo miałam czas na lekturę i spokojną herbatkę - a to w środku tygodnia nie zdarza mi się często!
Korzystając z okazji, że krócej prauję w tym tygodniu, zasiadłam do lektury ofiarowanego mi (wspaniałomyślnie przez mojego szwagra - dzięki Artur!) brytyjskiego czasopisma "Country homes".
Uwielbiam oglądać takie perełki, zawsze można w nich coś ciekawego znaleźć, a biorąc pod uwagę, że remontuję domek na wsi, to gazeta w sam raz dla mnie - wiejskiego konserwatora zabytków;)
Ten numer poświęcony jest "seaside cottage" i wszelkiego rodzaju wnętrzom wiejskich domków nad brzegiem morza, dekoracjom z drewna, muszelek i kamieni nadbrzeżnych...

Ponad 60 stron pięknych zdjęć i inspiracji:))) Do tego
 herbatka z pomarańczą, łakocie i śpiący Adaś...chwilo trwaj!!!
Uwielbiam styl marine we wnętrzach. Trochę udało mi się go przeforsować w pokoju Janka tu oraz tu.

Ta ściana w tle jest genialna - biała, chropowata powierzchnia i te belki...

Pokój dziecięcy - chciałbym, żeby był biały, z girlandą i białymi mebelkami...
Zachwycające ozdoby z tzw. "driftwood"  - Madziu, proszę o jakieś "zdrabne" tłumaczenie z angielskiego;)

I te dodatki: błękit, czerwień, paski, kotwice i muszelki - to moje must have!
A na koniec zgłaszam wniosek formalny:
jeśli ktoś z Was wybiera się w najbliższym czasie do Anglii, to nie pogniewam się, gdy przywiezie mi taki oto czajniczek firmy Next:))))))
 Z wyrazami wdzięczności:)
Marta

niedziela, 10 marca 2013

Blackberry cake:)

Witam Was moi kochani!
Czas pędzi nieubłaganie i dopiero dziś mam chwilkę, żeby cos napisać...Uff...
Brak czasu to chyba moja największa zmora, ale pewnie wiele w tym i mojej winy. Nie ma co zrzucać na życie, system i wszystkich świętych, czasami łapię się na tym, że nie umiem powiedzieć "nie", wyznaczyć priorytetów i dlatego "wplątuję" się w różne absobujące zadania... 
A życie ucieka i szkoda go na głupoty, prawda?
W ramach poprawienia nastróju sobie, domownikom i zaproszonym gościom postanowiłam upiec typowo letnie ciasto zwane przez mnie ciastem jogurtowym:)
Kojarzy mi się ono głownie z latem ze względu na owoce, których używam do dekoracji: porzeczek, borówek, malin czy drobnych truskawek. Wprawdzie świeże owoce zastąpiły te z horteksowskiej mrożonki (mix owoców jagodowych), ale i tak powiało latem:)
Przepis banalnie prosty (zapożyczony dawno temu od przyjaciółki Dorotki). Potrzebne na będą: 
  • 3 jajka
  • 1 szklanka cukru
  • 2,5 szklanki mąki
  • 3 łyżeczki proszku do pieczenia
  • cukier waniliowy
  • 1 szklanka jogurtu lub maślanki
  • 0,5 szklanki oleju

Jaja i cukier miksujemy (tak jak na biszkopt), dodajemy mąkę, proszek, maślankę i olej i dokładnie mieszamy. Wykłądamy na formę lub blachę i dekorujemy owocami - nie trzeba ich wczesniej rozmrażać! Pieczemy ok. 40 min w temperaturze 180 stopni:)
A wszystko to udało się tylko dlatego:


Buziaki dla Was!
Miłej niedzieli życzę!
M.

niedziela, 3 marca 2013

Moje muzyczne odkrycie - BOY

Kto mnie zna, wie, że muzyka odgrywa istotną rolę w moim życiu:) Nie wyobrażam sobie, że nie otaczają mnie dźwięki...Dźwięki, które cieszą, wzruszają, dają energię i siłę na cały dzień, odprężają, gdy jestem zmęczona. I choć nie mam żadnego wykształcenia muzycznego, obce mi są wszystkie bemole i oktawy, a zapis nutowy przyprawia o ból głowy, to muzyka jest tym, czym najłatwiej jest mi wyrazić emocje...
Dziewczyny z zespołu BOY zdobył moje serce już od pierwszego "wysłuchania" - a niezbyt często tak mi się przytrafia. Piosenka "Seven little numbers" to dla mnie dawka nieskrępowanej radości z życia i zabawy, zachwytu nad drobiazgami, które cieszą - uśmiechem dziecka czy chodzeniem po plaży, klimat wakacji, lata, słońca... Widać, że dziewczyny się lubią i lubią to, co robią, bawią się dźwiękami, mieszają style i używają różnych, dziwnych instrumentów.
Dla mnie są genialne, natychmiast poprawiają mi nastrój i sprawiają, że znowu zaczynam tęsknić za wakacjami!!!!!
Dodatkowym atutem dla mnie jest fakt, że ten młody i inspirujący duet tworzą poczodząca z Zurychu Valeska Steiner oraz Sonja Glass z Hamburga:) Dziewczyny poznały się na warsztatach muzycznych w Hamburgu, polubiły i postanowiły nagrać coś razem. Jest w nich pewna świeżość, radość i optymizm, zainspirowały mnie bardzo! Uwielbiam też ich klipy, gdzie nie znajdziemy gołych pup i biustów, tylko piękne kadry, świetne ujęcia, miejsca, w których chętnie bym się znalazła:)I choć to może dziwnie zabrzmi, ale starsznie lubię na nie patrzeć, mają w sobie coś po prostu....

Z wielką chęcią wybrałabym się na ich koncert, może ktoś z Was jest chętny????
Miłego początku tygodnia:)))
M.

piątek, 1 marca 2013

Marokańskie wzory i nie tylko;)

Hej, hej!!!
Weekend właśnie się rozpoczyna, czas na odpoczynek, błogie lenistwo i nicnierobienie uważam za otwarty!
Pokażę Wam kilka nowych drobiazgów, które kupiłam przy okazji, zupełnie niechcący, nie planując tego wcale!
Kilka z nich w Praktikerze - w sklepie, do którego raczej jeżdże po białą farbę i wałki do malowania;) 
Ale zacznę od początku: ten lampion, w stylu marokańskim zobaczyłam przy okazji w Pepco i już nie mogłam bez niego wyjść. Pasuje idealnie do tacy, którą kupiłam już jakiś czas temu i pokazwałam ją TUTAJ.
Mam ochotę wyeksponować go na balkonie, letnią porą, wśród kwiatów i ziół....

A misia wypatrzyłam w....... Praktikerze:) Poszłam po doniczkę na storczyka a znalazłam taką właśnie figurkę:)
Lekko poobcierany, w bladoniebieskim sweterku i z ramionkami przywiązanymi na sznurku...Od razu wzbudził moją sympatię! No i jak go nie wziąć????
Tak samo te małe ptaszynki:
stały obok misia i kosztowały jakieś śmieszne parę złotych...
Nie mogłam ich nie kupić i teraz żałuję, że wzięłam tylko dwie! 
Na razie uwiły sobie gniazdko wśród piórek i świec:)
Mój dom wypełnia się powoli tymi różnymi "przydasiami", mąż się śmieje, że strach mnie wypuszczać na zakupy, bo wychodzę po ziemniaki a wracam z ozdobami do domu;)
Na szczęście w domku na wsi jest jeszcze dużo miejsca....
Trzymajcie się cieplutko!!!
Mam nadzieję, że to słońce, które dzisiaj przebijało się przez chmury, to zapowiedź szybko nadchodzącej wiosny? Czekam na nią z utęsknieniem!
Buziaki!
M.