piątek, 21 czerwca 2013

Tarta z cukinią czyli kolejny przepis do mojej autorskiej książki "1001 potraw z ciasta francuskiego" ;)

Witam wszystkich!!!
Kto z Waszagląda do mnie od dłuższego, ten wie, że mam wyjątkową słabość do ciasta francuskiego. Właściwie zawsze mam je w lodówce, bo pozwala w szybki i prosty sposób na przygotowanie obiadu czy deseru.
Dziś jedna z opcji obiadowych, nazywana przez mnie tartą z cukinią:)
Przepis jak zwykle banalnie prosty:
  • 1 opakowanie ciasta francuskiego
  • dwie średnie cukinie
  • 15-20 dag wędzonego boczku
  • jedna średnia cebula
  • pesto rosso, oliwa z oliwek sól prowansalska, pieprz,

Boczek kroimy w kostkę, lekko podsmażamy na patelni. Cukinię kroimy w cienkie plasterki, cebulę w półkrążki lub piórka. Ciasto francuskie rozkładamy na blasze, smarujemy pesto rosso (może być też zwykłe pesto), następnie układamy plasterki cukinii w równych rzędach. Całość posypujemy zrumienionym boczkiem, cebulą, doprawiamy do smaku. Na koniec skrapiamy oliwą z oliwek i wkładamy do rozgrzanego piekarnika na ok. 20 min.
Całości dopełnił sok pomidorowy ze spiżarni mojej mamy:)
Możemy też podawać tartę z sałatą z rukoli lub pomidorkami - co kto lubi!

Tartę można jeść także na zimno, pokrojona w paski świetnie sprawdza się na przyjęciu jako przystawka czy mini-kanapeczka:)
Enjoy!!!!

niedziela, 16 czerwca 2013

Stare graty

Witajcie!!!
Praca wre, uwijamy się i robimy co możemy, żeby tylko ogarnąć przed wakacjami nasze wiejskie obejście.
Zostało już tylko pomalowanie pieca kaflowego, podłączenie ciepłej wody i tak naprawdę można już przenocnować:) Warunki jeszcze trochę ascetyczne, to i owo trzeba jeszcze "odrestaurować" (czyt. meble), ale już bliżej jak dalej.
Podczas sprzątania nie sposób nie przegladać książek, zapisków, notatek..wszystko to przywołuje wspomnienia, rodzi pytania o historię osób, które tu mieszkały, ich życie, problemy i radości (koniec końców moja ciekawość musiała zosatć zaspokojona i zadręczałam moich rodziców). Czasem aż żal, że te przedmioty nie mogą nic powiedziec... 
Pokażę Wam kilka tych moich autentyków:
Stare okulary, książeczki do nabożeństwa...
lejek, cudownie odrapany i powyginany, zawiśnie nad kuchnią węglową razem z tym kubeczkiem...
żelazko, ktre swoją cięzkością dorównuje ciężarkom (swoją drogą niezły sposób na ćwiczenia mięśni ramion;)
stara skrzynia/kufer - do przemalowania na biało;)
 lampa fotograficzna - czyżby pomysł na nieztuzinkowy żyrandol?????
kuchnia węglowa - i pomyśleć, że los tych gałek był przesądzony??? Już były odmontowane i wyrzucone...
Na szczęście znowu się uparłam, a tata pięknie odczyścił stary mosiądz!
Nawet numer na domu jest vintage:)

Już bliżej jak dalej kochani.
Ciąg dalszy nastąpi:)))))
Buziaki!
M.

niedziela, 2 czerwca 2013

Dzień Dziecka, (nie)zwykłe pierogi i Adaś do tablicy!

Witajcie kochani!!!
Wypoczęci, z nierozpakowanymi walizkami wróciliśmy do domu! Cudowne były te cztery dni (chociaż z pogodą różnie), ale udało się spędzić czas w gronie bliskich osób, spotkać przyjaciół, poszaleć z dzieciakami na Dzień Dziecka (samemu też poczuć się jak dziecko, bo nie ma jak u mamy:), powyżywac się kulinarnie.
Dzień Dziecka rozpoczął się od wspólnego poszukiwania prezentów:
Mój brat - znany w rodzinie z nietuzinkowych pomysłów i kreatywności - pochował dzieciakom prezenty w różnych miejscach ogrodu. Do "skarbów" prowadziły rymowane liściki-wskazówki:)
Nie wiem, kiedy on to zrobił???
Najstarsza z rodzeństwa, Zosia, czytała na głos wskazówki, potem krótka narada i kolejny prezent znaleziony! 
Potem był basen, pizza i wspólne budowanie z klocków Lego:)
Najmłodsze dziecię uwielbia spędzać czas przy tablicy!!!Cóż, mógł wyssać tę przypadłość z mlekiem matki.... Na szczęście prócz pisania czy rysowania wymyśla inne jej zastosowania.......np. układa piramidki z kredy:)
A ja postanowiłam zrobić zwykłe-niezwykłe pierogi. Zwykłe bo ruskie - wszystkim dobrze znane i uwielbiane przez moich chłopaków. Niezwykłe dlateg, że ciasto z maślanki i mąki (tylko!!!) a do farszu dodałam....mięty.


Uwielbiam świeże listki, mogłabym je dodawać do wszystkiego, najczęsciej kończy się na miętowym dodatku w czarnej herbacie, naleśnikach z serem lub pomidorówce...
A czemu nie dodać tego zacnego ziela do farszu pierogów ruskich???
Dzieciaki jak zwykle pomagały mi dzielnie, nie chcielibyście zobaczyć kuchni po tych naszych wyczynach, ale udało się!!!!
Dla zainteresowanych podaję poniżej przepis.
Ciasto:
pół litra maślanki i pół kg mąki (ja użyłam niecałe 4 szklanki plus do posypania)
Farsz:
pół kilograma ugotowanych ziemniaków
250 g białego sera
duża cebula
pół łyżki drobno posiekanej mięty (może być też suszona, tyle że mniej)
sól, świeżo zmielony pieprz

Ziemniaki i ser przeciskamy przez praskę, cebulę drobno siekamy, podsmażamy na złoto na rozgrzanym oleju. Do sera i ziemniaków dodajemy cebulę i miętę. Mieszamy dokładnie, dodajemy świeżo zmielony pieprz i sól  (farsz powinien być wyrazisty).
Z maślanki i mąki wyrabiamy gładkie i elastyczne ciasto. Trzeba uważać przy rozwałkowywaniu i podsypywać mąką, bo mnie się trochę przyklejało. Resztę już wszyscy dobrze znamy:) 
Chłopcom smakowało, nawet tym najmniejszym, wszyscy zajadaliśmy się, tradycjnie musiałam okrasić je skwareczkami i cebulką...
Pamiętam, że moja babcia też często dodawała mięty do różnych potraw. Chyba to po niej czuję miętę do mięty...
Aha, i na koniec obiecany panu Piotrowi namiar na farbę do malowania pieca kaflowego:
Ceny nie pamiętam (ale nie była jakaś powalająca), a kupiłam ją w zwykłym Praktikerze. Ładnie kryje i trzyma się (przynajmniej te kilka tygodni od pierwszej próby;) ale jak to będzie w praktyce - tego nie wiem. Ja, niestety, jestem zdeterminowana i musze pomalować piec ze względu na jego stan (zniszczenia, odrapane kafle, itd).
Oj, trochę przydługawy mi ten post wyszedł...Jak i ten weekend...
Ściskam cieplutko i trzymajcie się jakoś jutro!!!!!
Razem damy radę, co????
xoxoxo
M.