piątek, 14 grudnia 2012

Witaminki, witaminki...


Witajcie kochani!!! Tym razem nie o świętach, ale o mocy witamin, jakie dają nam świeżo wyciśnięte soki. Gdy i my i nasze dzieci zaczynamy pociągać nosami, za oknem chłodno i zimno, brr i czuję, że wszyscy jacyś tacy niewyraźni to wtedy odpalam naszą sokowirówkę i przygotowuję sok dla całej rodziny! Cudowny sposób na przemycenie dzieciom witamin w najczystszej postaci, poczodzących z marchewki, jabłek czy nawet surowego buraczka!!!(szczególnie jak wiem, że mamy te owoce i warzywa od zaprzyjaźnionych rolników) To prawdziwa bomba witaminowa!!!
Najlepszy jest od razu po wyciśnięciu:)
Porcja dla Janka, oczywiście z dekoracją!
Uważajmy przy dzieciach, aby za dużo takiego soku nie wypiły! Zbyt duża ilość naraz może być obciążeniem dla wątroby małego człowieka. W przypadku naszych dzieci dajemy im nieco ponad pół szklanki soku. Ale nawet kilka łyków to już dodatkowa porcja witamin! 
Gorąco polecam!!!
Buziaki!
P.S. Mam chwilę, więc zabieram się za przygotowywanie prezentów....:)))))


4 komentarze:

  1. A my lubimy soczek z wyciśniętych pomarańczy, o , może dzisiaj zrobimy, dodam trochę grejfruta albo granata, pycha takie soczki. pozdrawiam, życzę zdrówka !!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam takie soki to prawdziwa bomba witaminowa:)

    OdpowiedzUsuń
  3. uffff, u mnie odwrotnie. Jako dziecko rodzice uszczęśliwiali mnie takim sokiem raz na tydzień w okresie zimowym. I teraz mam awersję, chociaż wiem, jakie to zdrowe! Oczywiście własna awersja nie powstrzymuje mnie przed serwowaniem takiego soczku własnym maluchom :)) Tyle że dobrym przykładem ochoczego picia takiego soczku swieci tylko tata...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie, nic na siłę!!!u mnie póki co nie protestują...a tata niech dale świeci przykładem:)mama jest od innych "zadań specjalnych"!buziaki!

      Usuń