czwartek, 29 stycznia 2015

Welcome in the Winter Wonderland i trochę poważniej...

 Zawsze mam ten sam problem z napisaniem posta: nie potrafię wybrać zdjęć, tyle ich zawsze "napstrykam"...
Dziś wybrałam te, które sprawiają, że się uśmiecham...
Albo te, na których widać radość innych....
Tak po prostu, żeby się tą radością podzielić....
Chociaż być może treść dzisiejszego posta nie jest zbyt optymistyczna i do śmiechu??? 

Z przerażeniem usłyszałam wczoraj, jak wiele osób w naszym kraju przeżywa w tym właśnie czasie załamanie nastroju, stany depresyjne, mają tzw. "doła" i koniec końców idą do lekarza, który przepisuje im (czasem zupełnie niepotrzebnie) leki na poprawę nastroju. Jedna z czołowych psycholożek w Polsce Ewa Wojdyłło zaryzykowała stwierdzenie, że jesteśmy narodem ćpunów! 
 
Myślę, że coś jest na rzeczy (nie obrażając oczywiście wszystkich chorych na tę poważną chorobę jaka jest depresja). Depresja to choroba mózgu, który nie produkuje endorfin i dotyka ona zazwyczaj 3-5% społeczeństwa. Faktem jest, że w naszej szerokości geograficznej zimą i jesienią brakuje słońca, częściej przebywamy w pomieszczeniach, dlatego musimy wykorzystywać każdy moment, aby przebywać na świeżym powietrzu. 
 Druga sprawa to ruch, dzięki któremu w naszym organizmie wytwarzają się endorfiny. Nie musi to być bieganie czy godzina na siłowni, wystarczy czasem użyć schodów zamiast windy albo pójść na piechotę do sklepu, pracy czy koleżanki. Dzięki tej świadomości łatwiej przeciwdziałać ewentualnym spadkom samopoczucia:) O jeździe na nartach nie wspomnę...;)

 Wiadomo, traumatyczne przeżycia czy problemy to nieustanny element naszego życia, każdy z nas ma różne sytuacje. Gdy trwa to trochę dłużej stawiamy sami sobie diagnozę, że mamy depresję, zamiast przegadać problem z koleżanką, mężem, mamą albo babcią, kimś bliskim, kto nas po prostu wysłucha, zrozumie, przytuli... Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jak zwykle na naszej niewiedzy zarabiają koncerny farmaceutyczne!

Bierzmy przykład z dzieci, którym niewiele do szczęścia potrzeba: tarzanie się w śniegu, rzucanie śnieżkami, budowanie bałwana czy igloo, zjadanie śniegu i robienie aniołków - nieważne czy w bawarskich Alpach czy w Zakopanem sprawia tyle samo radości!!! A jak śnieg się rozpuści idźmy z nimi poskakać po kałużach (nieprzemakalne stroje narciarskie znowu się przydadzą!). 

 
Zdjęcie powyżej to przykład na to, że są wśród nas dorośli, którzy to "dziecko" w sobie pielęgnują....I chwała im za to!!!! (Grupa dziesięciu wytrawnych narciarzy poprzebieranych za misie, tygryski, żabki i pszczółki...Widok ich jeżdżących na stoku - BEZCENNY!)

Moje niezawodne sposoby na walkę z jesienno-zimową szarugą w duszy to: szklanka zimowej herbatki lub grzanego wina w towarzystwie przyjaznej duszy, pójście do sauny, zapalanie wszelkich możliwych świeczek, lampek a w tle płyta Eva Cassidy, gorąca kąpiel czy dobra lektura pod ciepłym pledem....

A Wy jakie macie sposoby na poprawę nastroju????  

7 komentarzy:

  1. Wszystko fajnie, jak jest słońce. Albo chociaż śnieg. Bo jest jasno. U mnie w tym roku śnieg była przez jeden dzień, słońce świeciło może trzy razy. Nie bardzo można z dziećmi wyjść, bo ciągle któreś choruje. A jak nie choruje, to i tak nie wychodzimy, bo wieje, pada no i tak bez przerwy po błocie łazić też nie bardzo. I właśnie z powyższych powodów szczerze Ci zazdroszczę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martunia, masz rację, słońce to podstawa i masz rację, że dziaciaczki chorują, znam to. Ale dla mnie odkryciem było, że nie musi być bezpośrednich promieni słońca, żeby złapać trochę tej witaminy D3, wystarczy być na zewnątrz, nawet przy zachmurzonym niebie! Po błocie łaziliśmy zeszłej zimy, tzn. po kałużach z roztapiającego się śniegu. Adaś miał wtedy niespełna 3 latka. Radochę jaką mieli, skacząc w kałuże trudno opisać:) Podstawą tutaj jednak są nieprzemakalne stroje (np.narciarskie, ale tez zwykłe spodnie i kurtki ortalionowe) plus buty-śniegowce. Gdy to mam, to wiem, że nie przemokną! Całe spacero-skakanie trwało góra 30 min, po przyjściu wpakowałam wszystko do pralki i gotowe:) Nie mieszkam na co dzień w Alpach, więc takie luksusy, jak na zdjęciach mam tylko raz w roku:) Nasi przodkowie tez mieszkali w tym klimacie i co robili zimą i jesienią??? fajnie też, jak ma się "słoneczne" osoby w swoim gronie, nikt tak nie dodaje nam energii jak drugi człowiek:)))) Duzo słońca dla Ciebie, moja Imienniczko!!!!

      Usuń
  2. ja tam zimę lubię nawet bez słońca :)))
    najważniejsze to mieć słońce w sobie!
    pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, Sissi, dokładnie tak!!! pozdrawiam Cię, słoneczna osóbko!!!!!

      Usuń
  3. Butelka wina :-) bo wtedy juz i tak mi "wsio rawno" :-)
    czyli będą dwa posty tygodniowo???
    cudne te fotki!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. I znowu "botyl" hihi ;))))) ja dziś idę na saunę a potem pewnie grzaniec....???

    OdpowiedzUsuń